Julka Bałaganiara i Najprawdziwsza Wróżka

Julka Bałaganiara i Najprawdziwsza Wróżka

Mała Julka siedziała w swoim pokoiku i płakała. Jej piskliwy głosik słyszała staruszka przechodząca pod jej oknem. I słyszał pan, który wyszedł z pieskiem na spacer. I słyszeli nawet sąsiedzi dwa piętra wyżej. Cichutkie pochlipywanie szybko przerodziło się w pisk nie do zniesienia. Mama próbowała uspokoić dziewczynkę, ale ta nie chciała niczego słuchać. Na wszystko, co powiedziała mama, Julka miała własny argument.

– Julka, posprzątaj. – Mówiła mama już kolejny raz.

– Nie umiem sprzątać! – Krzyczała Julka coraz głośniej.

– Wystarczy, że położysz wszystkie ubranka i zabawki na swoje miejsca. To nie jest trudne.

– Nie! Ja nie wiem, gdzie są buciki Emilki! – Dziewczynka przyciskała do siebie ulubioną lalkę. Złościła się, i płakała jednocześnie. – Chcę je mieć! Teraz!

– Buciki są za malutkie, żebyś znalazła je w tym bałaganie. Jak poskładasz swoje rzeczy to na pewno się znajdą, zobaczysz. – Przekonywała mama. Był to kolejny dzień, kiedy próbowała pokazać córce, że jeśli będzie miała w pokoju porządek, zawsze będzie wiedziała, gdzie są jej rzeczy. Ta jednak nie chciała słuchać. Siedziała na samym środku pokoiku, wśród porozrzucanych zabawek i ubrań. Spod całej góry jej rzeczy, nie było nawet widać puszystego dywanu.

– Nie znajdę, już szukałam! Nie ma ich! – Julka nie chciała dać się przekonać. – Posprzątaj mi! – Krzyczała do mamy.

– Sama potrafisz już sprzątać. Jesteś już dużą dziewczynką. – Odpowiadała mama za każdym razem, kiedy dziewczynka zaczynała krzyczeć jeszcze głośniej. – Teraz, w twoim pokoiku nie ma nawet gdzie usiąść, zobacz.

– No i co?! – Wciąż płakała dziewczynka. – Niech przylecą wróżki z bajki i mi posprzątają! To jest nudne! Gdzie są buciki Emilkiiiiii?!

– Jak chcesz, mogę ci powiedzieć, gdzie masz co odłożyć. – Zaproponowała mama. – Możemy się pobawić w sprzątanie…

– Nie! Niech mi ktoś zaczaruje porządek! – Julka tupała nogami i nie dawała się mamie przekonać, że im szybciej posprząta, tym szybciej będzie mogła ubrać lalce buciki i bawić się dalej. Mama wyszła zatem do kuchni, przygotować kolację. Krzyk dziewczynki nadal słychać było na całym osiedlu…

***

– A kto to tak krzyczy? Moje uszyyyy! – Chwilkę potem na parapecie wylądowała mała grubiutka osóbka z niebieskimi skrzydełkami. – Ałaaa! – Robiła kwaśną minę
i pocierała uszy. Zamiast różdżki trzymała w ręku maleńki parasol.

– Ty jesteś… – Julka nie mogła uwierzyć w to, kogo widzi. Robiła wielkie oczy i powolutku przesuwała się w stronę okna, odgarniając wszystkie zabawki, które rozrzuciła po podłodze.

– Tak, jestem prawdziwą wróżką! Wszystkie dzieci tak reagują, kiedy mnie widzą. Jestem Najprawdziwsza! Ale doprawdy czasem wolałabym mieszkać w bajce, bo tam wróżki mają jakoś mniej pracy – machną różdżką i jest kareta albo sukienka – ot, cały ich wysiłek! A ja? Ja zdecydowanie za ciężko pracuję! A różdżki nie mam! – Wróżka otrzepała maleńki zielony parasol i postawiła go na parapecie, nie przestając bardzo szybko mówić. – Strasznie pada! Całkiem przemokłam! Dziecko kochane, coś ty zrobiła, że tak płaczesz i tak krzyczysz?
Ja naprawdę już chyba ogłuchłam! Moje biedne uszy!

Julka nie wiedziała, co powiedzieć, więc tylko patrzyła na małą kobietkę na swoim parapecie. Była ubrana w zielony płaszcz z mnóstwem kieszeni i butki tego samego koloru.

– No, to co się stało? – Spytała jeszcze raz Najprawdziwsza Wróżka. – Musisz mi szybciutko powiedzieć, specjalnie się tu zjawiłam, a uwierz mi, przeprawa w takim deszczu to żadna przyjemność! Och, nawet buty mi przemokły! Mów mi tu zaraz, dlaczego tak płaczesz!

– Zgubiłam buciki mojej Emilki. – Powiedziała Julka już spokojniej. – Nigdzie ich nie ma.

– Szukałaś? – Wróżka uniosła brew.

– Nie ma ich! Nigdzie ich nie ma! – Dziewczynka znowu zaczęła się denerwować.

– Na pewno tu gdzieś są.

– Nie ma! Nie ma! Zniknęły! – Julka zdenerwowana zaczęła machać rączkami. – Nie ma ich nigdzie!

– Też bym ich tu nie zobaczyła. Zabawki na podłodze, książka na oparciu łóżka, skarpetka na lampie! Co ty chcesz tu znaleźć?

– Buciki Emilkiiii!

– Ale jak, powiedz mi. – Powiedziała rzeczowo zielona Wróżka i poprawiła rozczochrane włosy. Dziewczynka milczała. – No, jak masz zamiar znaleźć te buciki?

– Nie wiem. Zaczaruj mi porządek! – Julka wykrzywiła buzię.

– Ej, ej, nie zaczynaj mi tu znowu się złościć albo płakać! – Wróżka tupnęła nogą. – Zaczaruj mi, zaczaruj… Rączki masz, kochana moja. Rozrzuciłaś wszystko, więc teraz trzeba to posprzątać. Nie ma czarów, bo to byłoby za łatwe. Wróżki nie mogą ot tak, biegać od jednej dziewczynki do drugiej i sprzątać jej pokoju. My naprawdę mamy mnóstwo innych spraw do zrobienia. Musimy kolorować tęczę, malować zachody słońca, lepić piękne sny, wyczarowywać uśmiechy! To jest ciężka praca, moja kochana! Czy ty widziałaś kiedyś, jak się maluje tęczę? Tysiące małych wróżek przylatuje i obsypuje niebo kolorowym pyłkiem! Potem mnie tak bolą skrzydełka, że muszę leżeć pół godziny i odpoczywać. I muszę pić wzmacniającą herbatkę z malin! Ale warte to wszystko uśmiechów ludzi, warte… Uwielbiam patrzeć, jak ludzie się uśmiechają! – Uśmiechnęła się Wróżka. – Ale pojawiłam się już, bo och…, bardzo krzyczałaś, bardzo!

– Jak tu przyszłaś? – Zapytała Julka.

– Przyleciałam. – I Najprawdziwsza Wróżka odwróciła się, żeby pokazać Julce małe skrzydełka. – Przecież ten twój krzyk to by tygrysy w brazylijskiej puszczy pobudził, dziecko! Nawet mój Żuk schował się pod wanną z tego wszystkiego!

– Jaki Żuk? – Julka już nie płakała. Wszystkie łzy wyschły jej na policzkach. Była taka zdziwiona i zaskoczona tym, co się działo, że zapomniała o płaczu.

– No, Żuk. Ludzie mają konie albo psy, małe wróżki mają żuki, biedronki albo żaby.

– Aha… – Julka zaczęła się śmiać, a jej brązowe loczki radośnie skakały wokół jej twarzy.

– Jesteś bardzo ładną dziewczynką, kiedy się śmiejesz – Zauważyła Najprawdziwsza Wróżka. – Jak chcesz, mogę trochę ci pomóc. Jeden raz… Zobaczysz, że sprzątanie wcale nie jest takie trudne…

– Ale ty przecież umiesz czarować! Pokaż mi coś czarodziejskiego…

I wtedy Wróżka wpadła na pewien pomysł…

Chwilę potem siedziała już na podłodze, obok Julki. Wyciągnęła z kieszeni płaszcza
i zegarek w kształcie kasztana i pokazała dziewczynce.

– Popatrz. Zrobimy tak: ja ci dam dziesięć minut, żebyś posprzątała…

– Nie! – Przerwała jej Julka. – Nie da się posprzątać tak szybko! Ja nie umiem!

– Stop! – Wróżka klasnęła w dłonie. Wiedziała, że małe dziewczynki czasem bywają bardzo uparte. Ale wiedziała też, że potrafią świetnie sprzątać, trzeba im tylko to pokazać. – Umawiamy się tak: Ty mnie chwilę posłuchasz. Spróbujesz posprzątać w dziesięć minut cały pokój. Ale ja ci będę mówić, co masz gdzie odłożyć. Pobawimy się w sprzątanie…

– Mówisz, jak moja mama… – Julka odłożyła lalkę obok siebie. – Zaczaruj mi porządek! Zaczaruj!

– Mówiłaś, że buciki Emilki zniknęły? – Zapytała na to Wróżka.

– Zniknęły. – Pokiwała głową Julka.

– To obiecuję ci, że jak posprzątasz, zobaczysz prawdziwe czary. – Zielona postać mrugnęła okiem. – Oczywiście, jak chcesz…

Te słowa sprawiły, że Julka znowu się uśmiechnęła:

– Dobrze, spróbuję. Ale będą czary?

– Będą.

– Obiecujesz?

– Będą czary. Na pewno. – Wróżka wyjęła z kieszeni maleńką buteleczkę z malinową herbatą i upiła łyczek. – To zaczynamy. Nastawiam zegarek…- i ustawiła stoper w zegarku na dziesięć minut. Potem wyjęła z kolejnej kieszeni płaszcza ciemne okulary, korale, mieniące się wszystkimi kolorami i mikrofon, i powiedziała:

– Moja kochana, sprząta się zawsze lepiej przy muzyce. Normalnie, możesz włączyć ulubione piosenki, ale dzisiaj ja ci pośpiewam. To będzie magiczna piosenka, przy której lepiej się sprząta. – Odchrząknęła dwa razy, następnie ubrała korale i włożyła na nos okulary, a potem zaczęła śpiewać:

Tralalalalalalalalala… To magiczna piosenka!

Teraz klocki fruną do pudełka,

Julka porusza się lekko jak mgiełka…

Tralalalalalalalalala… To magiczna piosenka!

Zielony klocek i dwa niebieskie

do pudełka za tym pluszowym pieskiem…

– Najprawdziwsza Wróżka śpiewała i tańczyła, skacząc z półki na półkę.

Tralalalalalalalalala… To pomocna piosenka!

Trzeba też lalki pochować raz dwa,

a potem też misie jak szybko się da!

Tralalalalalalalalala… To pomocna piosenka!

Półka najniższa to ta dla lalek,

wyżej jest miejsce dla szklanek i tarek.

Julka układała plastikowe naczynka, a Wróżka tańczyła, wywijając nogami i machając skrzydełkami, z których obsypywał się czarodziejski niebieski pyłek.

Tralalalalalalalalala… To radosna piosenka!

Trzeba, by nie wyleciało z główki

zebrać kredki, mazaki i ołówki.

Tralalalalalalalalala… To radosna piosenka!

Julka też składa swoje ubranka,

co leżą na dywanie już od ranka.

Dziewczynka łapała szybko wszystko, o czym śpiewała Wróżka i kładła na miejsce. Podrygiwała w rytm melodii śpiewanej przez swojego małego gościa. I nawet nie spostrzegła się, kiedy zaczęła się dobrze bawić, sprzątając.

Tralalalalalalalalala… Kończy się już piosenka!

Została minutka, akurat jak znalazł,

by koraliki powiesić nad biurkiem zaraz.

Tralalalalalalalalala, tralalalalalalalalala!

I Najprawdziwsza Wróżka ukłoniła się, jak gwiazda z telewizji, a Julka zaczęła bić jej brawo.

– Ładnie śpiewasz. – Uśmiechnęła się.

– A ty masz ładny pokój. – Obie rozejrzały się dookoła. Wszystko było posprzątane. Nawet skarpetkę, którą w złości Julka zarzuciła aż na lampę, udało jej się ściągnąć przy pomocy paletki do badmintona. Wszystkie ubranka leżały w szafie poskładane. Misie i lalki siedziały na półkach, a przybory do pisania i malowania były na biurku w kolorowych kubkach.

– Pięknie!

– Ładnie… – Potwierdziła Julka, dumna z siebie.

– Widzisz, umiesz sprzątać. – Powiedziała Wróżka, chowając do kieszeni zegarek i mikrofon.

– A…

– Chcesz spytać o czary? Gdzie magiczna niespodzianka?

– No, właśnie… – Julka nie mogła się już doczekać.

– Zaraz będzie niespodzianka. Najpierw chciałam ci powiedzieć, że świetnie się spisałaś. Myślę, że mama będzie z ciebie dumna, jak zawołasz ją, żeby zobaczyła taki ładny pokój. Chyba nawet twój mały braciszek będzie mógł się pobawić, co? Na podłodze jest teraz dość miejsca. I będziesz mogła się położyć do swojego łóżeczka, teraz jest posprzątane i nie leżą na nim wszystkie ubranka. Teraz przydałaby ci się malinowa herbatka. Mówię ci, ona sprawia, że człowiek się uśmiecha i ma więcej sił!

Julka kiwała głową, zgadzając się z Wróżką.

– No, to teraz niespodzianka. Tak naprawdę, sama ją wyczarowałaś. Zajrzyj pod łóżko…

Julka podeszła do łóżka i schyliła się. Za chwilę radośnie zachichotała:

– Buciki Emilki! One nie zniknęły!

I odwróciła się, by podziękować Najprawdziwszej Wróżce, ale tej już nie było. Przez uchylone leciutko okno, wpadały tylko kropelki deszczu. Julka podeszła do okna, ale nie zobaczyła już zielonej postaci w płaszczu z mnóstwem kieszeni. Na parapecie jednak lśniły drobinki zielono-niebieskiego pyłku, a mały zielony żuczek wszedł przez szczelinę w oknie, by schować się przed deszczem w ciepłym miejscu.

– Julka, kanapki i malinowa herbatka! Chodź na kolację! – Zawołała z kuchni mama. I wtedy Julka poczuła się jak prawdziwa wróżka, która bardzo ciężko się napracowała. Była bardzo głodna, bardzo radosna i bardzo chciała powiedzieć mamie, że w jej pokoju jest porządek, który sama zrobiła. Pobiegła, więc natychmiast do kuchni, krzycząc:

– Mamo, umiem czarować! Odczarowałam buciki Emilki!

I znowu słyszeli ją nawet sąsiedzi dwa piętra wyżej…

Autor bajki: Dagmara Kuprian